Cluj Napoca – Pierwsze zetknięcie z Rumunią

“Jesteśmy w środku Transylwanii, to jest Rumunia, tu można spodziewać się wszystkiego i mieć wszystko, czego się zapragnie.”
Michał Kruszona “Rumunia. Podróże w poszukiwaniu diabła”

Taka właśnie jest Rumunia,

tak ją sobie wyobrażałyśmy – pełną zapierających dech widoków, małych chatek i przyjaznych ludzi. Inspiracją do naszego wyjazdu stała się książka, którą cytujemy. Michał Kruszona w swojej opowieści pisze o ludziach i krajobrazach, które zafascynowały nas od pierwszych słów książki. Opowiada o życiu pomiędzy rzeczywistością a magią, a dla nas najlepszą bramą do tego świata są buty do biegania.

Biegaczki w Podróży Blog (7)

Nasz cygański tabor składa się z sześciu osób.

Dzieli nas wiele, ale łączy miłość do podróży, poznawania świata i doświadczania tego, co tajemnicze i magiczne. Po Rumunii podróżujemy samochodami, przemierzamy setki kilometrów, by czerpać z tej wyprawy jak najwięcej. Codziennie śpimy w innym miejscu, to pozwala nam spotykać na swojej drodze wielu ludzi (ale o nich potem). Program każdego dnia jest napięty i zróżnicowany, bo trudno jest przejść obojętnie obok tego, co ma do zaoferowania ten kraj. Mimo, że jest to objazdówka, a w naszej drużynie nie wszyscy biegają, to nie jest przeszkodą, aby biegnąc odkrywać nowe zakamarki. Codziennie rano zakładamy buty do biegania i wyruszamy w poszukiwaniu diabła z powieści Kruszony .

Swoją przygodę zaczęłyśmy w sercu Transylwanii. Dzień pierwszy pozwolił nam jedynie na dotarcie do Cluj-Napoca, naszego pierwszego noclegu. Tutaj poznaliśmy Noeminę i Flaviu, cudownych właścicieli wynajmowanego przez nas mieszkania. Okazali się dokładnie tacy jak pisał Kruszona – otwarci, gościnni i pomocni. Było to pierwsze zetknięcie się z rumuńską życzliwością.

W ramach rozprostowania nóg po 9 godzinach spędzonych w samochodzie, wieczorem wybraliśmy się całą ekipą na spacer po malowniczym centrum miasta. Udało nam się zobaczyć kościół świętego Michała, jeden z największych obiektów tego typu w Transylwanii. Deszcz i zmęczenie przerwały dalsze zwiedzanie, ale i tak cieszymy się ze wspólnie spędzonego czasu. Ekipa jest na medal – nie wszyscy jeszcze znają się dobrze, ale mamy wrażenie, że rozumiemy się bez słów…chyba, że to magia Rumunii.

Biegaczki w Podróży Blog (1)
Biegaczki w Podróży Blog (5)

Nastawiamy budzik na 6:30 – mamy w planach to, co lubimy najbardziej.

Biegaczki w Podróży Blog (2)Rano zakładamy buty do biegania i ruszamy w miasto. Nie bierzemy mapy, bo po co? Najlepiej biec przed siebie. Naszą trasę wyznaczają miejsca, które wydają nam się zapomniane i opuszczone. W Cluj-Napoca wbiegamy w małe uliczki, wąskie przejścia. To w nich może kryć się legendarny diabeł rodem z Transylwanii. Kamieniczki są kolorowe, zdobione malowidłami i płaskorzeźbami. Nie możemy się napatrzeć, mamy ochotę wszystkiego dotknąć, wszystko sprawdzić, aby lepiej poczuć tajemniczy klimat Rumunii. Okrążamy centrum, nasz wzrok kieruje się na widoczne w oddali schody prowadzące na wzgórze. Jedno spojrzenie na siebie i już wiemy bez słów, ze to nasz drogowskaz – klucz do odkrycia diabelskiej tajemnicy. Docieramy do wzgórza …….., schody rozchodzą się na każdą stronę, my wybieramy te na wprost. Dookoła otacza nas piękny park, gęsto zarośnięty drzewami. Dobiegamy do najwyższego punktu, a stamtąd naszym oczom ukazuje się widok miasta budzącego się do życia. W oddali na horyzoncie majaczą monumentalne góry, które strzegą miasta. Nie możemy się napatrzeć, jest pięknie. Niestety musimy zawrócić i spróbować znaleźć diabła w Curtea de Arges, bo nasz tabor czeka już na nas z aromatyczną kawą.

Czas wracać, bo przed nami długa droga – zmierzamy do Curtea de Arges.

Bieganie w podróży
About Author
micuda

Leave a Comment

Name*
Email*
Website