Musimy oderwać Was na chwilę od rumuńskiej rzeczywistości, bo bardzo chciałyśmy się z wami podzielić, tak na świeżo, przeżyciami poprzedniej nocy.
Ola: Tak się złożyło, że startowałyśmy w 12-godzinnej nocnej sztafecie w Krakowie – przeżycie niezwykłe.
Przez te 12 godzin zdarzyło się chyba wszystko. Było luźno, wesoło, ciężko, boleśnie. Była walka na noże i pokonywanie samego siebie, ale przede wszystkim była DRUŻYNA!
Nie mogę powiedzieć, że dla nas wynik się nie liczy, bo tak nie jest. Natomiast na pewno jest na drugim miejscu…jak to mówi Artur: „W F.C. zasady są proste!”. Stawiamy na ludzi, z którymi dobrze się czujemy i na których nam zależy. To jest nasza największa siła, bo z drużyną idealną można góry przenosić, a przynajmniej wybiegać srebro na Nocnym Ultra DystansieJ
Zaczynając od początku nasza drużyna F.C. po 40-tce, dwa lata temu wybiegała brąz na NUDzie. Teraz wróciliśmy po dwóch latach w lekko zmienionym składzie. Zmienionym z różnych powodów, głównie kontuzji… ale podobno nic nie dzieje się przypadkiem. Okazało się, że to skład marzeń. Mogę z ręką na sercu powiedzieć, że przez równe 12 godzin każdy dawał z siebie dosłownie wszystko, co mógł dać, jednocześnie wspierając innych dobrym słowem, miłym gestem, żartem, piosenką J.Oprócz tego, że po raz kolejny udowodniliśmy sobie, że razem możemy dużo, np. pokonać drużynę dużo mocniejszą fizycznie z 3 miejsca, to przy tym nawet na największym zmęczeniu świetnie się bawić! Dopingować innych na trasie, tańczyć, śpiewać, drzeć szyderę z naszego najlepszego pod słońcem Trenera (znanego też jako Pan Tata).
F.C. to ludzie: Artur-dusza i założyciel drużyny, bez niego w ogóle nie byłoby F.C. po 40-tce. Gosia-najnowszy nabytek, niepozorna, ale szybka, wbijała szpilę przeciwnikom. Grzesiek-nasz czarny koń, dalej nie wiem skąd u niego te pokłady energii i turbo doładowanie rano (choć to może przez te bułki mocy z dżemem?). Trener-jedyny i niezastąpiony, mistrz taktyki i zawsze ojciec sukcesu. I ja-Ola-sprawca całego zamieszania i koń pociągowy wszystkich startów.
Gosia: 12-godzinna sztafeta to dla mnie zupełna nowość. Na co dzień trenuję amatorsko pod starty na dystansie 5km i 10km. Gdy Ola kilka miesięcy temu wspomniała o sztafecie, pomyślałam, że to szaleństwo! Ale wtedy już się dobrze znałyśmy. Zdążyłam też poznać część ekipy F.C. po 40-tce.
Odpowiedź mogła być tylko jedna: “Wchodzę w to z wielką przyjemnością!”.
Wiedziałam, że bez względu na to, jak bardzo będzie bolało, będzie warto. Wiedziałam, że to będą chwile, za które nie zapłaci się nawet kartą MasterCard. I wiecie co? Pomyliłam się. Wcale nie bolało! 🙂 Jasne, zdarzały się gorsze momenty, gdy po 10 godzinach śmigania, nogi nie chciały się już kręcić. Tyle, że w głowie nie pojawiła się ani razu myśl “Nigdy więcej” (co zdarza mi się średnio na każdym starcie :)). To było mocne bieganie i każdy dawał z siebie wszystko. Widok całej drużyny, której przyświeca wspólny cel, mobilizuje bardziej niż litry wypitej kawy. Przez całą noc uśmiech nie schodził mi z twarzy, bo w głowie miałam jedną myśl – jestem częścią ekipy i nie jestem tutaj sama. Drużyna to coś więcej niż suma jednostek. Każdy z nas potrzebuje poczucia, że należy do grupy. Bo grupa to akceptacja, poczucie bezpieczeństwa i świadomość, że mamy na kogo liczyć.
Gdy patrzyłam w nocy na Olę, Artura, Grzesia i Pana Tatę, wiedziałam, że nie będzie kryzysów.
Miło było stanąć na podium, to oczywiste, ale dla nas już samo przeżycie tej nocy razem było ogromną nagrodą J. Po raz kolejny mogliśmy pokazać światu, że F.C. po 40-tce to drużyna z charakterem i z duszą oraz drużyna pełna indywidualności, które uzupełniając się tworzą niesamowitą całość! To zaszczyt spotkać takich ludzi i zdzierać z nimi podeszwy przez 12 godzin.
Dziękujemy organizatorom za tak klimatyczny bieg, wracamy z rok! 😉
I jak już kiedyś mówiłam, jeżeli ktoś myśli pokusić się o taki start…tego nie da się już odstartować, to uzależnia!
To ludzie, dla których jestem gotowa zrobić wszystko. I jeszcze kochana Ania przyszła pokibicować! Tyle mocy, że jakoś tak nawet szybko się biegało. Zdobycie drugiego miejsca z wynikiem 168km mówi chyba samo za siebie. Ogromne gratulacje należą się wszystkim ekipom przeciwnym. To było 12 godzin w doborowym towarzystwie, pewnie spotkamy się nie raz na ścieżkach biegowych. Ta noc dziś jest już pięknym wspomnieniem, ale świadomość DRUŻYNY pozostaje.