Pewnie wielu z was patrząc na niektóre zdjęcia czuje lekki dreszczyk i nachodzącą myśl, czy fotograf jest albo nienormalny albo bardzo odważny.
Może ja sam nie przedstawiam tu wielkiej rzeczy – ale jak wiadomo skala strachu jest różna. Mogę wyjąć aparat nad przepaścią, gdy większość by nawet nie sięgnęła ręką po cokolwiek byleby tylko zachować równowagę z obawą, że coś się omskie i polecimy w dół, ale sam za to bym uciekał jak najdalej przed zwykłą pszczołą zamiast machnąć na nią ręką. No ale jak wiadomo strach trzeba przełamywać.
Boisz się wysokości a chcesz uchwycić piękno widoku to musisz się zaprzeć w sobie i wytrzymać bez paniki. W każdym wypadku trzeba się zabezpieczyć, w końcu samobójcami nie jesteśmy. Do takiego wniosku sam doszedłem i stwierdziłem, że czas coś zrobić z tym i udać się do… pasieki. Oczywiście w pełnym kombinezonie i zaopatrzony w aparat analogowy. Gdy tylko pszczelarz, któremu towarzyszyłem, zaczął rozprawiać się z swoimi obowiązkami przy ulach chmara mieszkańców małych domków wyleciała i obsiadła mnie. Zapewne po zdjęciach (sam nie wiem jak robiłem, jak ostrzyłem, co naciskałem) widać jak to przeżywałem wewnątrz siebie i wewnątrz ochronnego ubrania.