Tym razem będzie o mojej ponownej współpracy z Beauty Art.
Już stawałem u nich jako fotograf podczas sesji dyplomowych dla dziewcząt, lecz tym razem miałem wcielić się w rolę nauczyciela i podzielić swoim warsztatem.
Całość zajęła dwa dni.
Pierwszy dzień musieliśmy przeznaczyć na najtrudniejszą część, czyli teorię podstaw ale nie zabrakło czasu również dla pleneru. Drugiego dnia sesja dla uczestniczek warsztatów makijażu. Same stanęły przed obiektywem i mogły się poczuć jako modelki. Choć tematem przewodnim była podstawowa umiejętność obsługi aparatu i praca w studio, zdecydowałem się poświęcić trochę wolnego czasu na wątek pracy w plenerze. Oderwało to uczniów od samej nauki i przeniosło w sferę większej wyobraźni przy robieniu zdjęć, albowiem plener wiąże się z szybszą reakcją i myśleniem niż podczas ustawianych sesji. Pomaga również dostrzegać nowe rzeczy. Oczywiście wiadomo, że dwa dni na naukę to mało czasu. Każdą dziedzinę fotografii jaką im przedstawiłem można by rozbudować jeszcze bardziej i rozłożyć na parę dni. Dużym wysiłkiem było zebranie wszystkiego w kupę i wybranie najważniejszych rzeczy do opowiedzenia.
Nauka fotografii była dla mnie ciekawym doświadczeniem.
Wszystko co wiem musiałem przedstawić innym w zrozumiały sposób. Wytłumaczyć co i dla czego. To sprawiło, że ten epizod był dla mnie niczym egzamin. Uświadomienie sobie jak dużo wiem i rozumiem z fotografii. Również jestem zadowolony z tego, jak pojętni byli uczniowie. Kontakt z wszystkimi również był świetny, co sprzyjało nauce. Nie musiałem tylko stać przed tablicą i patrzeć jak każdy ziewa, tylko połączyć zabawę i dobre rozmowy z praktyką i nauką. Ogółem te dwa dni minęły o wiele lepiej niż się spodziewałem wcześniej, lekko ogarnięty stresem z myślą „co się stanie, jeśli nie podołam”.
Jestem bardzo wdzięczny dyrektorce tej szkoły, Pani Beacie Małachowskiej za to, że uwierzyła w moje siły i zaprosiła mnie do prowadzenia warsztatów. Mam nadzieję, że jeszcze nie raz nadarzy się taka okazja.
