Bo coś na Górze na nas czeka… Tatry

Nic co jest bezinteresowne nie jest w stanie poruszyć nas do takiego stopnia, abyśmy mogli zebrać w sobie największy wysiłek i przejść coś, co na logikę jest zbyt ciężkie i zbyt bezsensowne dla poświęcenia swojego zdrowia i siły.

Tylko prawdziwy cel sprawia, że zmęczenie przeistacza się w stłumione uczucie a my dalej idziemy przed siebie.

Nawet wtedy gdy każdy kolejny krok jest ciężki a skóra piecze niemiłosiernie. Cel sprawia, że idziemy na przód z całą siłą, jakiej nie odnaleźlibyśmy z błahego powodu lub zwykłej chęci.

Bo coś na górze na nas czeka.

I całym swym ogromem przyciąga do siebie. Nie pozwala zrezygnować i zatrzymać się. To coś jest tak silne, że nawet na myśl nie przychodzi nam ochota by powiedzieć sobie w głowie: „to czas na odwrót”.

Pierwszym etapem, który osłabiał najbardziej było przejście Doliny Kościeliskiej przez szlak Ryglicami trwające 5 godzin. Jednym słowem długi, monotonny spacer, który wymęczył mnie najbardziej. Jednak nie dało się tego ominąć, więc by dotrzeć trzeba było się zaprzeć i dążyć przed siebie. Z tego powodu ledwie dałem radę przy podejściu na Kasprowy. Jednak udało się. A także nadszedł czas na zasłużony odpoczynek. Poza szlakiem na Kasprowym, gdzie kłębiło się dużo ludzi, zrobiliśmy 2-godzinną przerwę. Odpoczynek i sen by się podładować i ruszyć dalej, na Czerwone Wierchy. Pogoda nam sprzyjała, słońce ostro paliło i nikt się nie spodziewał, by sytuacja pogodowa mogła się odwrócić o 180 stopni.

Na szlaku zmierzyliśmy się również z najbardziej wyprawnym górskim wędrowcem.

Zmierzająca szlakiem koza dumnie nam zapozowała do zdjęć, pokazując kto tu jest prawdziwym profesjonalistą jeśli chodzi o wspinaczki i wytrwałe spacery.

Będąc na szczytach i obserwując wszystko z góry w okolicach Tatr zachodnich zauważyliśmy padający deszcz. Olbrzymia ciemna chmura, teoretycznie w ogóle nie zmierzała w naszą stronę. Dodała jedynie lepszego klimatu jeśli chodzi o zdjęcia pejzaży górskich. Nikt by się nie domyślił, iż ten lekko apokaliptyczny nastrój ciemnego nieba spadnie prosto na nas przy 3 godzinnym zejściu z Ciemniaka. Początkowy deszcz prędko przemienił się w ulewę, która towarzyszyła nam cały czas przy schodzeniu.

Nawet taka pogoda

nigdy nie sprawi abym mógł pożałować wyprawy lub stwierdzić „nigdy więcej”. Świadomość, że wiele ludzi nie wytrzymałoby poprawia na duchu. A myśl, że są tacy, którzy poradziliby sobie jeszcze lepiej, sprawia, że osiągniecie celu dla mnie jest jeszcze silniejsze.

Pokaż więcej...
About Author
micuda

Leave a Comment

Name*
Email*
Website